Raport z oblężonego miasta

Rzadko w kinie dokumentalnym udaje się tak skutecznie połączyć dramatyczne dokumentalne świadectwo z autorefleksją, obrazy nakręcone w największym niebezpieczeństwie z ciekawą filmową formą.
Na samym początku pełnoskalowej inwazji na Ukrainę rosyjskie wojska zaczęły oblegać Mariupol – położone nad Morzem Azowskim duże miasto portowe w obwodzie donieckim, leżące na drodze łączącej terytorium lądowe Rosji z "anektowanym" Krymem. Z miasta ewakuowała się większość dziennikarzy. Na miejscu zostali pracujący dla amerykańskiej telewizji publicznej PBS oraz agencji Associated Press Mstyslav Chernov, Evgeniy Maloletka i Vasisilisa Stepanenko. Ich materiały z oblężonego Mariupola stanowiły jedyne rzetelne źródło informacji na temat tego, co działo się w mieście.


"20 dni w Mariupolu" stanowi podsumowanie doświadczeń tej trójki dziennikarzy w oblężonym mieście. Chernov jest reżyserem, autorem scenariusza i – wspólnie z Maloletką – zdjęć, Stepanenko – producentką. Film ma dwie warstwy. Pierwsza to rzetelna dokumentalna rejestracja tego, co dziennikarze zaobserwowali w mieście. Zobaczymy tu cały szereg wstrząsających i przerażających scen, przypominających, jak wyglądają realia rosyjskiej wojny napastniczej. Kamera pokazuje ostrzeliwane z artyleryjskiej broni osiedla mieszkaniowe, tymczasowy szpital, gdzie trafiają przypadkowo ranni cywile, w tym dzieci i seniorzy. W jednej z sekwencji zobaczymy efekty rosyjskiego ostrzału szpitala położniczego: ratownicy wynoszą na noszach zakrwawioną kobietę w ciąży, młoda matka z twarzą pokrytą krwią i kurzem najpewniej z wstrząśniętej przez wybuch pocisku ściany zapewnia słabym głosem, że czuje się dobrze. 

Twórcom nie sposób zarzucić, że szukają sensacji, ich podejście do pokazywanych bohaterów jest pełne szacunku i empatii. Obserwujemy nie tylko dramatyczne obrazy wojny, ale też to, jaki wpływ ma ona na odciętych od prądu, internetu, a nawet bieżącej wody mieszkańców miasta. Widzimy zarówno momenty pokazujące ich wielką wytrwałość i zdolność do samoorganizacji – jak w scenie, gdy grzecznie ustawiają się w kolejce, by naładować swoje komórki przy pomocy jednego z ostatnich w mieście generatorów – jak i chwile załamania porządku społecznego; w innej scenie starsza kobieta bezskutecznie próbuje powstrzymać ludzi szabrujących sklep. 


Film ma jednak także drugą, mniej obserwacyjną, a bardziej refleksyjną warstwę. Wprowadza ją przede wszystkim czytana z offu narracja Chernova, zastanawiającego się głośno nad swoją pozycją korespondenta wojennego w oblężonym mieście, nad wyzwaniami i obowiązkami, jakie wiążą się z tą rolą. W jednej ze scen Chernov zaczyna wspominać swoją pracę jako dziennikarza relacjonującego wydarzenia w Ukrainie od czasu Rewolucji Godności z 2013-14 roku. Na ekranie widzimy nakręcone przez filmowca materiały z ostatniej dekady, zmontowane z domowym wideo przedstawiającym jego dzieci. Obserwacyjny, wojenny dokument zmienia się na chwilę w poetycki, osobisty esej filmowy.

Chernov zostawia też w filmie sceny, w których jego bohaterowie reagują agresją lub niechęcią na obecność kamery. Starsza kobieta napada werbalnie na dziennikarzy, grupa ukraińskich żołnierzy nie chce, by ją filmowano i daje do zrozumienia, że najlepiej byłoby dla wszystkich, gdyby media opuściły miasto. Dziennikarze bronią jednak swojej obecności: oblężenie Mariupola to historyczne wydarzenie i powinno być utrwalone na filmie.


Nie chodzi tu przy tym tylko o dokumentację. Elementem rosyjskiej wojny jest dezinformacja, wymierzona zarówno w Ukrainę, jak i zachodnie demokracje. W kluczowej sekwencji "20 dni" widzimy, jak w reakcji na pokazane w światowych mediach materiały autorów filmu – dokumentujące atak na szpital położniczy – minister spraw zagranicznych Rosji, Siergiej Ławrow, mówi o fake newsach i "inscenizacji". Praca dziennikarza w warunkach wojny hybrydowej nie tylko informuje opinię publiczną o tym, co się właściwie dzieje, ale też chroni ją przed skierowaną przeciw niej wojnie informacyjnej. Gdy reżimy takie jak rosyjski uruchamiają całą swoją propagandową maszynerię, by zatrzeć różnice między rzeczywistością a jej sporządzoną na potrzeby polityczne kreacją, rola dokumentalisty przybiera szczególnie heroiczny charakter.

Oglądając "20 dni", rozumiemy stawkę codziennej walki bohaterów o to, by znaleźć miejsce, gdzie ciągle działa internet, i przesłać to, co udało się nakręcić i sfotografować międzynarodowym agencjom. Chernov i jego współpracownicy opuszczają miasto, zanim kontrolę nad nim obejmuje Rosja (która ostatecznie nielegalnie wcieliła Mariupol w swoje granice). Stawką ewakuacji dziennikarzy jest nie tylko ich osobiste bezpieczeństwo, ale też prawda o tym, co działo się w oblężonym mieście. Jak mówi Chernovovi jeden z ukraińskich żołnierzy: "Musicie uciekać, bo jak wpadnięcie w ręce Rosjan, to oni zmuszą was, byście powiedzieli, że wszystko, co tu nakręciliście, było kłamstwem".

Rzadko w kinie dokumentalnym udaje się tak skutecznie połączyć dramatyczne dokumentalne świadectwo z autorefleksją, obrazy nakręcone w największym niebezpieczeństwie z ciekawą filmową formą. "20 dni w Mariupolu" w pełni zasługuje na wszystkie nagrody i uwagę polskiej publiczności – naprawdę mamy wielkie szczęście, że urodziliśmy się o te kilkaset kilometrów dalej na zachód i nie doświadczamy podobnych problemów. Jeszcze nie.  
1 10
Moja ocena:
9
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones